O nas

Aby przedstawić projekt w skrócie – zapraszamy na stronę główną.

Tu nieco więcej o projekcie Galerii Otwartej. Proponujemy czytelnikom zapoznanie się z:

  • obszernymi fragmentami artykułu p.t.: „Zmiany na lepsze” (Polski Jubiler, nr. 5  z roku 2016);
  • z wywiadem, który ukazał się w numerze 2 z roku 2016 tego samego pisma w chwili, gdy jeszcze nic nie wskazywało na przeprowadzkę GO.

Przełom sierpnia i września 2016 roku był dla Galerii Otwartej wielką zmianą. Po ponad sześciu latach obecności pod adresem Rynek 5 musieliśmy opuścić pomieszczenia w Kon-wikcie Boboli. Cóż, bywa, właściciel ma prawo podejmować decyzje dotyczące swojej własności. Zaś my, zachowując maksymalną powściągliwość w komentowaniu zaistniałych faktów, musieliśmy poszukać nowego miejsca. Udało się! Od 3 września zapraszamy tuż obok, do kamienicy pod numerem 2. Będzie inaczej, ale być może nadszedł już czas na zmiany. Szkoda, stara siedziba przez lata stała się naprawdę rozpoznawalnym punktem na planie Sandomierza. Ale odmiana – mobilizuje.

Nowe pomieszczenie jest znacznie mniejsze. Pierwszą moją myślą było, że przeprowadzka zmusi galerię do rezygnacji z cyklu wystaw złotniczych, które rozpoczęły się w roku 2010 jeszcze przed jej oficjalnym otwarciem. Poszukiwanie alternatywnych rozwiązań nie przyniosło sukcesów. Ale – nie ma sytuacji bez wyjścia. Do tej pory Galeria Otwarta dysponowała salą wystawienniczą i dziesięcioma gablotami? No to teraz, na przekór sytuacji, wystawy będą pokazywane w… szafie! Mało miejsca? To prawda, ale duża sala zobowiązywała do pokazywania dużych wystaw. Teraz sytuacja się zmieniła i mniejsze (co nie znaczy mniej ciekawe) projekty znajdą swoje miejsce. Zatem ogłaszamy: od września 2016 roku w Sandomierzu ruszył projekt „wystawa w otwartej szafie”.

3 września 2016 roku mieliśmy przyjemność zaprosić gości do nowej siedziby. I to z „przy-tupem”. Od razu trzema wystawami. […] Dziękujemy wszystkim, którzy nas odwiedzili tego i następnego dnia wspierając życzeniami, upominkami, propozycjami i pomysłami. Większość to sąsiedzi, przyjaciele z Sandomierza i okolic, ale byli i tacy, którzy przejechali kilkadziesiąt lub kilkaset kilometrów, aby pomóc w remontach i przeprowadzce (Ewo, Marku i Tomku, jesteście wielcy!) i – specjalnie w dniu otwarcia – z życzeniami i uśmie-chem (Agato, Beato i Małgosiu, jesteście wspaniałe!)

Spotkanie było też okazją, aby podziękować tym, dzięki którym Galeria Otwarta powstała (szczególnie Magdzie oraz Ani, Bożenie, Cezaremu i „Bajeczce”), wszystkim, dzięki którym trwała i realizowała często naprawdę postrzelone pomysły, w tym dwa Festiwale Krzemienia Pasiastego, trzy ogólnopolskie konkursy biżuterii autorskiej, wystawy fotografii w ramach projektu Retro Galerii, wystawę „Czterdziestka – 40 lat krzemienia pasiastego w biżuterii”. Wydaliśmy pięć katalogów (i dwa śpiewniki), rozpaliliśmy kilkadziesiąt ognisk, obyliśmy kilkanaście rejsów po Wiśle, kilka rajdów po górach i dziurach, zorganizowaliśmy sporo pokazów i wystaw poza Sandomierzem… oj działo się przez te sześć lat. No i czterdzieści wystaw pod adresem Rynek 5. Razem – 102 projekty (do wspomnianych czterdziestu wystaw dołączając 23 wystawy złotnicze poza siedzibą Galerii Otwartej i 39 wystaw innych niż złotnicze, w tym fotograficzne i mineralogiczne).

Wspominamy współpracę z Muzeum Okręgowym w Sandomierzu, Sandomierskim Centrum Kultury, Biurem Wystaw Artystycznych w Sandomierzu, Galerią Sztuki w Legnicy, Galerią YES z Poznania, Muzeami z Gdańska, Kazimierza Dolnego, Ostrowca, Gliwic, Legnicy, organizatorami targów w Warszawie, Gdańsku, Krakowie i Lipsku, Stowarzyszeniem Twórców Form Złotniczych, redakcją Polskiego Jubilera… nie uda się wymienić wszystkich instytucji i osób prywatnych, którzy pomogli. Udało się na 102, ale wyłącznie dzięki Artystom i Projektantom współpracującym z sandomierska galerią. I to IM należą się największe podziękowania: bez WAS nie byłoby nic.

Dziś, razem z „Agą” i „Kokoszką”, ruszamy dalej. Jak będzie – zobaczymy. Przyszłość wydaje się rysować nader ciekawie. Teraz czas na nowe projekty i wystawy. Z Wami – uda się na pewno!

Mariusz Pajączkowski, wrzesień 2016


Na polskim rynku jubilerskim w ciągu ostatnich lat coraz częściej słyszy się o zamykaniu galerii z biżuterią autorską. Jak można wytłumaczyć to zjawisko?

Sądzę, że zamknięcie każdej z nich miało swoje własne powody, których nie znam. Mogę tylko pokusić się o uogólnienie. Z pewnością popularność biżuterii autorskiej, odnotowywana przez długie lata, szczególnie tej wykonywanej technikami złotniczymi, musiała się skonfrontować z tanią biżuterią modową i sferą rynku internetowego. Wymagało to zmiany podejścia właścicieli znanych galerii do miłośników biżuterii poprzez mądrą promocję i tworzenie nowych sposobów jej prezentowania, np. poprzez wystawy autorskie, konkursy, aukcje itp. Wiele galerii, przyzwyczajonych do sukcesów finansowych z lat poprzednich, nie była przygotowana na zmianę dosyć statycznego sposobu działania. Skutek – jak w zadanym pytaniu. Szkoda.

Panu się jednak udało. Prowadzi pan Galerię Otwartą, która jako jedyna w Polsce aż tak dynamicznie się rozwija. Stale otwierane są w niej nowe wystawy, organizowane są warsztaty złotnicze czy spotkania branżowe. Jak udało się panu to osiągnąć?

To nie mi, tylko nam. Autorom, instytucjom, ludziom wspierającym sztukę złotniczą. Jedna osoba nie zrobi sama nic. Bez świadomości, że biżuteria autorska to nie tylko biznes i fak-tura z terminem płatności, ale po pierwsze to wspólne działanie we wspólnym celu, skazalibyśmy się na artystyczną samotność. Dziś o biżuterię autorską i jej miejsce w świadomości odbiorców trzeba walczyć. Nasze środowisko nie jest zasobne w środki umożliwiające profesjonalną reklamę. Nigdy też taką grupą nie byliśmy. Nasza siła tkwi wyłącznie we zbiorowym organizowaniu wydarzeń, które pokażą nasze prace. Udowadniają one, że można wspaniale poruszać się wspólnie w przestrzeni kreującej rzeczy nowe i cie-kawe. Działania galerii sztuki złotniczej takie właśnie powinno być, dalekie od wtórności i nu-dy. W różnorodności działań twórczych galeria powinna tworzyć rozpoznawalną sferę biżuterii autorskiej.

Misją Galerii Otwartej jest nie tylko sprzedaż biżuterii, ale także promocja współczesnej biżuterii artystycznej. Czy zauważył pan wzrost świadomości Polaków na temat sztuki biżuteryjnej?

Tak. Coraz częściej Galerię Otwartą odwiedzają goście, którzy już wiedzą, że właśnie tu można spotkać biżuterię ściśle związaną z osobą autora. Dziś nawet w rozmowach telefonicznych rozmówca określa przedmiot swojego zainteresowania nazwiskiem jego projektanta. To łatwiejsze dla odbiorcy. Goście Galerii Otwartej mają zadanie ułatwione, gdyż właśnie nazwisko twórcy jest znakiem określającym wystawianą biżuterię. Każdy z nabywców otrzymuję również na piśmie albo wizytówkę autora, albo przynajmniej zanotowane jego nazwisko. To działa. Oczywiście nadużyciem byłoby stwierdzenie, że tak biżuterię autorską traktuje większość gości nas odwiedzających. Ale z czasem ich ilość wyraźnie rośnie. Niektórzy mają wręcz zaskakujące wiedzę o biżuterii i technologii jej wykonywania. Wiedzą też, że w Galerii Otwartej na ten temat można porozmawiać, zaś miejsce polecić znajomym w swoim mieście. Smutne jest to, że często właśnie ci sami goście wspominają galerie, których już nie ma.

Czy udało się zrealizować jeden z głównych pana postulatów, aby biżuteria kupowana była „po nazwisku”. Czy klienci odwiedzający pana galerię nauczyli się traktować biżuterię jak działo sztuki?

Jak wspomniałem, prace pokazywane w Galerii Otwartej zawsze są oznaczone nazwiskiem autora/projektanta. Tu nikt nie kupi biżuterii, póki nie dowie się, kto ją zaprojektował i w czyjej pracowni powstała. O Autorach informujemy szeroko, również o ich sukcesach z przeszłości czy aktualnych działaniach. Zaś jeżeli chodzi o traktowanie biżuterii jako dzieła sztuki, cóż, w znakomitej większości wypadków – raczej nie. Szczególnie dziś przeważa opinia, że biżuteria to element sfery bardziej związanej z modą, niż sztuką. Cóż, sami autorzy często przedstawiają się określeniem, w którym słowo „design” jest jakąś jego częścią. Ba, część prac jest projektowana jako element dopasowywany do stroju. Rozumiem, sam prowadzę pracownię i wiem, że musimy również zarabiać, często idąc na skróty, wybierając bezpieczny minimalizm zamiast ciekawego projektu. I tu właśnie ważne jest „towarzystwo”. Gdy obok goście widzą prace, które tym obciążeniom już nie podlegają (a nie rzadko są to prace tego samego autora), zupełnie inaczej traktują „skróty” widoczne w pobliżu. Istotne jest również to, że część projektantów skupiła się na tworzeniu kolekcji targowych i współpracy z odbiorcami zagranicznymi podporządkowując się ich wymaganiom natury komercyjnej. Brakuje czasu na uczestnictwo w działaniach nobilitujących biżuterię jako dzieło sztuki. Ot, choćby na uczestnictwo w konkursach i wys-tawach.

Udało się panu zgromadzić biżuterię wykonaną przez najznamienitszych polskich artystów złotników. W pana galerii znajdują się prace ponad 80 artystów. Czy można na podstawie obserwacji klientów powiedzieć jaka albo czyja biżuteria cieszy się największym zainteresowaniem?

Nie ma takiej reguły. A gdyby nawet była, to nieistotne. Ważne jest to, że w Galerii Otwartej nie ja, a sami Autorzy decydują, co pokażą. Obok prac widać nazwisko, biżuteria nie jest anonimowa. To zobowiązuje i niemal wszyscy traktują ten fakt poważnie. Gości często informujemy, na czym polega różnica między biżuterią autorską i tą „produkowaną, importowaną i promowaną”. O wartości indywidualnego spojrzenia na formę, o po-szukiwaniach i emocjach, aby wykonać przedmiot jak najbardziej odmienny i ciekawszy od pozostałych. Bo – prawdę mówiąc – tym na pierwszy rzut oka wyróżnia się biżuteria autorska.

Czy dotarła do Sandomierza wiadomość, że Galeria Otwarta jest traktowana jako największa obecnie galeria biżuterii autorskiej?

Tak, słyszałem takie opinie, ale nie było moim zamiarem tworzenie miejsca podlegającemu rankingowi wielkości. Zawsze będę podkreślał, że najważniejszym miejscem promującym sztukę złotniczą, prawdziwą stolicą polskiego srebra jest Galeria Sztuki w Legnicy. Również Galeria YES zdecydowanie zaznacza się na złotniczej mapie Polski. To kolekcja Marii Magdaleny Kwiatkiewicz i jej pokaz w Sandomierzu okazał się największą wystawą biżuterii ostatnich kilkudziesięciu lat. W swej historii nie do przecenienia są działania Stowarzyszenia Twórców Form Złotniczych, pod którego logiem od roku 1991 zaprezentowano kilkadziesiąt wystaw złotniczych, również za granicą. Zatem – miło być wymienionym w tak zacnym gronie, ale ważniejszy jest sumaryczny efekt działań na rzecz promocji biżuterii i sztuki złotniczej. Tu można wymienić jeszcze wiele projektów wspieranych np. przez organizatorów targów biżuterii w Gdańsku i Warszawie, muzea, galerie.

Jakie są pana plany na przyszłość? Może zamierza pan otworzyć kolejną galerię?

Plany? Cóż, nie ma w nich rozwoju poprzez tworzenie kolejnych galerii. Prowadzenie jednego projektu z naprawdę szerokim programem wystawienniczym i promocyjnym na poziomie zadowalającym mnie samego – to bardzo dużo pracy, czasu i emocji. Nie mam ambicji tworzenia sieci galerii lub „marki”. Chcę najlepiej jak potrafię realizować pomysł, który przez lata rodził się poprzez obserwację innych miejsc pokazujących biżuterię autorską. Nie ukrywam, obserwacje były często krytyczne, dlatego Galeria Otwarta powstała dla Autorów i Odbiorców, zastrzegając dla siebie jedynie rolę jak najbardziej skutecznego „łącznika” między nimi. Chcemy, aby tu właśnie istniało miejsce z szacunkiem traktujące obie strony. Zbyt długo poznawałem szare i nie zawsze miłe strony współpracy z galeriami, aby zapomnieć o tych zdarzeniach prowadząc własny projekt. I może dlatego wiele osób zwraca uwagę, że w GO jest niemal wszystko odwrotne? Nie ukrywamy nazwisk projektantów, opowiadamy o technikach wykonania prac, nie ma u nas promocji, goście nie znajdą ceny 99 zł, odpowiadamy na pytania. Ba, u nas nawet klientów nie mamy, a jedynie gości. Gdyby jednak ktoś inny chciał stworzyć podobne miejsce, zapraszam na rozmowę. Podzielę się wszystkimi uwagami.

Oczywiście mam plany kolejnych działań promujących biżuterię autorską i sztukę złotniczą. Poza przygotowywaniem kolejnych własnych wystaw i pokazywaniu w Sandomierzu efektów najważniejszych złotniczych wydarzeń organizowanych w Polsce, chcę znacznie więcej uwagi poświęcić trwałym ich efektom. Czyli – katalogom i publikacjom dokumentującym złotnicze projekty. Za nami przygotowanie i wydanie pięciu katalogów: trzy dokumentowały Ogólnopolskie Konkursy Biżuterii Autorskiej Krzemień Pasiasty – Kamień Optymizmu (lata 2011, 2013 i 2015), jeden został wydany przy okazji IV edycji projektu Jarosława Kolca pod nazwą „Wspólny Punkt Widzenia” (rok 2015) i jeden towarzyszył wystawie autorskiej Mai Woźniak (rok 2016). Teraz czas na katalog dokumentujący własny projekt, który w bieżącym roku będzie miał tytuł „2016 x biżuteria”. Do tej pory, mimo zapowiedzi, nie udało mi się wypracować środków na takie wydawnictwo, teraz po raz pierwszy mam niemal pewność, że się uda*. I chcę, aby stał się cyklicznym katalogiem towarzyszącym temu cyklowi już regularnie, co rok. Gdyby się udało, powstała by niezła dokumentacja prac z uwzględnieniem zmian we współczesnym wzornictwie biżuterii. W planach pozostają również działania promujące endemiczny kamień Ziemi Sandomierskiej, czyli krzemień pasiasty. Ale nieco inaczej niż dotychczas. To musi być przemyślane działanie wspólne, spójny program, nie zaś indywidualne działania Galerii Otwartej.

Marta Andrzejczak, wywiad z Mariuszem Pajączkowskim, kwiecień 2016

* Niestety, nie udało się. Chwilę po opublikowaniu tego wywiadu dowiedzieliśmy się, że będzie konieczna przeprowadzka GO. I tak – środki przeznaczone na katalog – zostały wydane na ratowanie przyszłości GO.